Patron

Biografia patrona K.K. Baczyńskiego została opracowana w oparciu o „Legendę Baczyńskiego” Z.Wasilewskiego przez uczennicę klasy II d Agnieszkę Szumańską. Autorka zwróciła szczególną uwagę na specyficzny charakter twórczości poetyckiej autora „Białej magii” oraz wojenne losy zakończone tragiczną śmiercią w powstaniu.

22 stycznia 1921r.- w domu przy ulicy Bagatela 10 w Warszawie urodził się Krzysztof Baczyński. Na chrzcie świętym otrzymał drugie imię Kamil, „po Norwidzie”, w czym jego rodzice byli konsekwentni, bo Kamillą zwała się także ich wcześniej zmarła córeczka.

„Taki to mroczny czas…” Z pewnością nie tylko dlatego, że zazwyczaj nosił ciemne ubranie i lubił czarny sweter, który zachodził mu aż pod szyję, nie odsłaniając jasnej wypustki kołnierza koszuli. Oczy- wiecznie ukryte w cieniu wydatnych łuków brwiowych. Zapisuje się w pamięci ciemne wrażenie jego twarzy i postaci, chociaż na co dzień nie było w Krzysztofie ponuractwa, o które pomawiają go niektórzy autorzy wspomnień. Zbigniew Wasilewski pisze: „Pamiętam go skupionego i zamyślonego, ale pamiętam też rozbawionego, śmiejącego się, nawet hałaśliwego- wrażliwego na żart, wyczulonego na wszelkie groteskowe wydarzenia i wydarzą tka, jakich nie szczędziło mu życie okupacyjne.”

Był synem Stefanii Zieleńczyk – nauczycielki i autorki szkolnych podręczników oraz Stanisława Baczyńskiego – żołnierza Legionów Polskich, oficera WP, krytyka literackiego i pisarza. Szczególnie zżyty z matką, do której żywił uczucie pełne troski, szacunku, uczucie miłości jedynej w swoim rodzaju. Na kopercie zawierającej trzy listy Krzysztofa do niej z roku 1943/44 widnieje napis wykonany własnoręcznie przez Stefanię Baczyńską: „Ostatnie listy Kiziunia”. Każdy rozpoczyna się apostrofą„Kochana Mamuśko”„Mamuśko Najdroższa”. W jednym z nich Baczyński pisze: „Ty przecież tylko rozumiesz mię naprawdę i kochasz mię całkowicie i nierozsądnie, tak właśnie jak trzeba. I wiedz, że Twoje zdrowie i życie jest dla mię zawsze tak samo ważne, najistotniejsze. Są miłości, które mogą się układać zależnie od warunków życia, od zdarzeń, lepiej albo gorzej, mogą zwiększać się lub słabnąć, ale zupełnie inaczej jest z miłością między Matką a synem…”

We wrześniu 1927r. rozpoczął naukę w ćwiczeniówce Seminarium Nauczycielskiego, prowadzonej przez matkę. Cztery lata później zostałuczniem I klasy gimnazjum im. Stefana Batorego. Już w czasach gimnazjalnych wstąpił do 23. Warszawskiej Drużyny Harcerzy, zastęp „Jeleni”, do którego należeli między innymi Tadeusz Zawadzki „Zośka”, Jan Bytnar „Rudy” i Aleksy Dawidowski. W 1935r. został przyjęty jako „Emil” do Socjalistycznego Związku Młodzieży Szkolnej „Spartakus”, a rok później wziął udział w pochodzie pierwszomajowym. W 1939 r., ukończywszy liceum, otrzymał świadectwo dojrzałości. Nie przepadał za szkołą, rzadko w niej bywał, miał słabe stopnie. Fascynował się poezją, zwłaszcza literaturą francuską, ponadprzeciętne zdolności wykazywał już w latach szkolnych. Najwcześniejszy zachowany wiersz Baczyńskiego, „Wypadek przy pracy”, pochodzi z 1936r.

Ktoś krzyknął!
I wszystkim dech w piersi zaparło,
a echo zagrało i w sali zamarło,
a echo zamarło jak sygnał Spóźniony
i straszny szept przebiegł na wszystkich hal strony…
Ktoś upadł na ziemię z łoskotem,
na górze wśród trybów łopotał się potem
jak sztandar zwieszony na wietrze,
i przeciął krzyk wielki na nowo powietrze.
Wstrzymano!
Nie trzeba… nie trzeba… za późno…
Juź tylko na górze Strzęp krwi wisi luźno,
na dole szmat drugi czerwieni skrwawiony,
a wkoło tłum szary, tłum cichy, strwożony…

Jednakże początkową aspiracją i marzeniem Krzysztofa bynajmniej nie była przyszłość z piórem w ręku, a… Grafika.

Wielu mieliśmy poetów – malarzy. Talent plastyczny Baczyńskiego nie może równać się z siłą pędzla i piórka Wyspiańskiego ani z precyzją ołówka i kredki Kraszewskiego. Ale był to talent uświadomiony. Gdyby nie wybuch wojny, pewnie już jesienią 1939r. wstąpiłby do Akademii Sztuk Pięknych i zająłby się grafiką książkową, o czym dawno myślał. Pozostało po nim kilkadziesiąt rysunków i akwarel, ręcznie zdobionych wydań własnych wierszy i kilka linorytów, które chętnie wykonywał przez niemal cały okres okupacji. Wiele motywów z dzieł rysowanych odbija się w tych pisanych, malarstwo widać w poezji, poezję – w szkicach.

Talent pisarski rozwijał na cotygodniowych zebraniach tak zwanego koła centralnego SZMS „Spartakus” oraz jako redaktor naczelny pisma „Strzały”, na łamach którego zadebiutował jako poeta wierszami „Złodziej” i antyhitlerowskim „Hej, z drogi precz!”. Od jesieni 1942 studiował polonistykę na tajnym Uniwersytecie Warszawskim, którą latem 1943 porzucił na rzecz konspiracji i poezji. Twierdził, że jeśli będzie mu to dane – do nauki powróci. W tym samym okresie, jak to określił Kazimierz Wyka, następuje „wybuch” twórczości Baczyńskiego, świadectwo szybko rosnącej dojrzałości twórczej młodego poety. Pojawia się także Ona – Basia. Basieńka.

„Ich dwoje i wiersze”. Ten pospieszny, nakreślony szkic gazetowy nie wyczerpał wspomnień. Pamięć raz szarpnięta ujawnia w swym wnętrzu przeróżny towar: obrazy i rozmowy, drobne szczegóły życia i oderwane zdania. Przebierając w tym bogactwie, szukając w stosie okruchów odtwarzamy kształt rozbitego zwierciadła, w którym utrwaliłby się chociaż zarys minionych postaci tych dwojga.
Poznali się na wykładzie logiki w mieszkaniu Henryka Hiża. Krzysztof miał wtedy odprowadzić Basię do domu. Podczas owego wieczoru otrzymał zaproszenie na imieniny, 4 grudnia, i wtedy to… oświadczył jej się w czasie pierwszej przegadanej wizyty. Podobno Barbara wspominała o tym z nieukrywaną satysfakcją, w której można było wyczuć niewątpliwą chęć zadziwienia słuchacza. Krzysztof z kolei opowiadał matce: „Wiesz, mamo, poznałem tam dziewczynę, uroczą inteligentną. A jak mądrze mówiła!…”.
Barbara, z domu Drapczyńska, była gadatliwa, chętnie dzieliła się wszystkim, co dotyczyło Krzysztofa, własną osobę zostawiając raczej w cieniu. Zwłaszcza, gdy trafiła na kogoś, kto umiał słuchać… Stawała się wręcz łapczywa w mówieniu. Jej ulubione powiedzenie, że w poezji Krzysztofa „najważniejsze są elipsy!”, w których jest „mistrzem, jakiemu od Norwida mało kto w Polsce dorówna…”. W tym miejscu Krzysztof skromnie zaprzeczał, ale Basia wołała: „A właśnie, że tak! Ty sam tego nie wiesz albo udajesz, że nie wiesz…!”. W tym pochwalnym i patetycznym okrzyku można by dopatrzyć się manii panegirycznej, gdyby Analiza historyczna nie potwierdziła jego treści.
Inspirowany wzniosłym uczuciem, poeta tworzy. Powstają liczne liryki miłosne i erotyki, między innymi: „Rzeczy niepokój” ,„Kołysanka”„Wyroki”: poetycki „program” ich miłości, „Biała magia”„Pioseneczka”. Ślub Barbary i Krzysztofa Baczyńskich odbywa się 3 czerwca 1942r. w kościółku na Solcu.

W styczniu 1943r. na podziemnym konkursie poetyckim, którego jurorami byli między innymi: Iwaszkiewicz i Wyka, otrzymał jedną z czterech równorzędnych nagród, wraz z Anną Świerszczyńską, Tadeuszem Hollendrem i Czesławem Miłoszem.

Pod koniec czerwca- Krzysztof, pseudonim „Krzysztof Zieliński”, zostaje Żołnierzem Grup Szturmowych (GS) Szarych Szeregów i obejmuje w plutonie „Sad” (później przemianowany na „Alek” ku pamięci Aleksego Dawidowskiego) dowództwo sekcji, do której należeli 16-18 letni chłopcy…
Uczestniczył w akcji wykolejenia pociągu niemieckiego na odcinku Tłuszcz – Urle, która spowodowała 26- godzinną przerwę w ruchu. Wraz z Deczkowskim dowieźli na miejsce żywność dla oddziału „Zośka” i wzięli udział w zamachu, mając do dyspozycji dwa granaty…
Walczył jak człowiek – patriota. Ale głównie jako poeta, toczył bitwę nie tylko z wrogiem, ale z własnymi doświadczeniami, których, w tak młodym wieku, powinien się nawet nie domyślać. Wciągnięty w powszedni żywot konspiracji, poeta pisał już niewiele i rzadko, krótkimi wybuchami, gdy przeczucia i rozpacze zbyt mocno domagały się wyrazu i oczyszczenia. Wiersz „Westchnienie” zakończyły słowa: „Norymbergi, o Aviniony (…) jeszcze sobie szum wasz przypomnę, bo za rok już go nie usłyszę…”.

Wybuch Powstania Warszawskiego zaskoczył Krzysztofa i czterech jego kompanów podczas wykonywania zadania służbowego na ulicy Focha. Rozkazu o wybuchu powstania i miejscu koncentracji oddziału nie otrzymali, więc do niego nie dołączyli. Dzień później wcielili się do Armii Krajowej i wzięli udział w zdobyciu pałacu Blanka.

4 sierpnia 1944r. Śmierć zaskoczyła Krzysztofa jak i zaskoczyło go życie – krótkie, pełne strachu, twórczych uniesień, ciągłej niepewności… Życie pełne milczenia. Poległ na posterunku w pałacu Blanka ok. godziny 16:00. Miesiąc później zginęła także Barbara, o śmierci męża nie mając pojęcia. Pogrzeb Baczyńskiego odbył się na dziedzińcu ratusza w Warszawie.

Wasilewski pisze: „Był cały czas sobą – genialnym chłopcem przerastającym nas o głowę swą dojrzałością, wrażliwością i talentem, dokonującym za siebie i za nas wyboru najbardziej osobistej, choć zarazem wspólnej naszemu środowisku, postawy ideowej i wspólnego kierunku działania. Ale zarazem był jednym z nas, po prostu – Krzysiem. Tym imieniem nazywaliśmy go wtedy wszyscy. I taki pozostał nam w pamięci”.

Tak, Baczyński nadawał się na legendę, można nawet powiedzieć, że był na nią skazany. Może i wiedział o tym, a może tylko dumnie przeczuwał? Na pewno on sam w niemałym stopniu przyczynił się do jej powstania. Bardzo wcześnie nauczył się widzieć siebie jako „czującą część składową historii”: nieustającego przepływu pokoleń, które kolejno pochłania piasek dziejów. Na tle Ojczyzny, kreślonej jako „miniaturowy krajobraz ziemi”, tym wyraziściej musiała rysować się postać twórcy, który to wszystko ogarnął widzeniem i wyraził w swej sztuce, nazwał to, co było jeszcze magmą czasu, ponurego, choć bohaterskiego, i podpisał ten utwór własną krwią. A żeby legendzie stała się zadość, uczynił to na Placu Teatralnym. Życie, twórczość, walka i śmierć – jak z narodowego scenariusza.